tekst:

Anna Monika Kowalik

środa

Dorotka Śliczna trzpiotka

Opowieść z Pieskowej Skały


Jak masz na imię? Bo ja – Dorotka.

Jestem dobrym duchem zamku w Pieskowej Skale.

Pewnie wiesz, że każdy zamek ma swoje „białe damy”, o których mówi się, że straszą o północy.

Ja jestem trochę inna.

Czy potrafisz teraz przypomnieć sobie swoją koleżankę lub kolegę, panią z przedszkola lub szkoły, babcię albo ulubioną ciocię?

Potrafisz?

Na pewno.

Ze mną jest podobnie. Istnieję tylko w ludzkiej pamięci. Zobaczysz mnie tylko dzięki twojej wyobraźni i tylko wtedy, kiedy będziesz tego chciał.

Pamięć o mnie przetrwała dzięki starym ojcowskim legendom. Żyję również w nazwach związanych z zamkiem takich jak: wieża Dorotki, Pieskowa Skała.

Kiedy poznasz moją historię, będę żyła również dzięki Tobie.

Zapytasz może lekko zawiedziony:

dlaczego nie straszę, bo dzieci – podobnie jak dorośli - czasem lubią się troszeczkę bać.

Nie straszę, bo jestem szczęśliwa.

Moja historia jest dowodem na to, że miłość, wierność i przyjaźń są ważniejsze i trwalsze niż pieniądze i bogactwo. Oto ona:

Byłam jedynym dzieckiem moich rodziców.

Mieszkaliśmy daleko od innych domów, więc w pobliżu nie było żadnej dziewczynki ani chłopca, z którymi mogłabym się przyjaźnić. Bawili się więc ze mną rodzice.

W majowe wieczory tato pokazywał mi na niebie Wielki Wóz. Mówił wtedy:

- Wiesz, gdzie jedzie ten wóz?

- Nie – odpowiadałam, choć znałam odpowiedź, bo tato pytał mnie tak nie jeden raz.

- Są dwie możliwości: albo na targ, albo to kawaler po Ciebie!- i zaśmiewaliśmy się z żartu taty.

Śmialiśmy się także, gdy tato próbował skakać ze mną na skakance, ale zaczepiała mu się co chwilę o brzuch.

Układał też ze mną wyliczanki i klaskanki.

Na przykład tak :

A - dela – czika - dela – u – ła – tak - tak – bierz – bierz – tylko tego - kogo chcesz.

Byłam szczęśliwa.

Rodzice bywali jednak czymś zmartwieni.

Żebym tego nie dostrzegła, kupili mi na urodziny małego szczeniaczka.

Nazwałam go po prostu Piesek, bo był najzwyklejszym, a przez to najwspanialszym pieskiem na świecie.

Tak jak wszystkie pieski- nigdy nie miał złego humoru,

i mocno merdał ogonkiem na widok osób, które znał.

Wszędzie za mną chodził, pilnował, rozbawiał.

Pewnego razu na naszym dworze pojawił się gość niezwykły. Był wędrownym grajkiem, lutnistą. Kiedy śpiewał, miało się wrażenie, że jest się w tym miejscu i wśród tych ludzi i zdarzeń, o których była jego piosenka.

Szybko stał się towarzyszem moich beztroskich zabaw. Ganialiśmy po łąkach za Pieskiem, uczyliśmy go warować, czołgać się i szukać schowanej rzeczy.

Wieczorami, słuchając rechotu żab, wpatrywaliśmy się w buzię księżyca. Ciemne plamy na nim to były oczy i uśmiechnięte usta.

Graliśmy też w taty wyliczanki. Któregoś dnia grajek zmienił jej słowa i zanucił:

Do-rotka- śliczna trzpiotka - u – ła - tak – tak - bierz – bierz – tylko mnie - jeśli chcesz...

Tak. Pokochałam go.

Jednak rodzice, chociaż bardzo polubili mojego przyjaciela, uważali, że nie jest dobrym kandydatem na męża.

-On niczego nie ma, nawet domu. Z czego będziecie żyli? Czy zamierzasz z nim chodzić i śpiewać po dworach?- przekonywała mama.

-Dorotko, wiesz przecież, że nasz skarbiec jest prawie pusty. Nie możemy Ci pomóc.- dokładał tato - Zwrócił się do mnie pan wielkiego zamku- Piotr Szafraniec z prośbą o twą rękę. Zanim podejmiesz decyzję swojego życia, chciałbym, abyś go poznała.

Wkrótce przysłano karetę. Miałam poznać Piotra Szafrańca, jego Zamek i zdecydować o swojej przyszłości.

Wzniesiona na niedostępnej skale warownia, przestraszyła mnie. Kiedy opadł zwodzony most, wolnym krokiem wyszedł po mnie pan zamku- stare zgarbione chłopisko.

Oprowadzał mnie po zamku, a kiedy doszliśmy do wieży- nagle drzwi zamknęły się za mną.

- Będziesz dotąd siedziała w wieży, aż mnie pokochasz! – ochrypłym głosem krzyknął przez drzwi Szafraniec, a echo jego słów niosło przez zamkowe korytarze.

Najpierw...długo płakałam.

Minęło kilka dni. Codziennie przychodził Szafraniec pod drzwi i pytał:

- Czy już mnie kochasz ? Zostaniesz moją żoną?

Nie słysząc odpowiedzi, odchodził.

Byłam bardzo głodna i miałam coraz mniej sił.

Którejś jednak nocy usłyszałam drapanie.

To Piesek! Mój wierny, kochany Piesek! Znalazł mnie! Przedostał się do wieży tajnymi korytarzami, których każdy zamek ma wiele. Przyniósł mi trochę resztek jedzenia, które spadły z pańskiego stołu.

Co się dalej stało?

Dziś już tego nikt nie pamięta.

Wiadomo jedynie na pewno, że moim imieniem, nazwano wieżę, w której więził mnie Szafraniec (pewnie on sam tego nie zrobił), a miejsce, na którym znajduje się zamek nazwano imieniem mojego wiernego Pieska: Pieskową Skałą.

Jedni mówią, że to Piesek pokazał drogę mojemu ukochanemu, lecz kiedy ten chciał mnie uwolnić, został złapany przez starego Szafrańca i skazany na okrutną karę.

Inni mówią, że zgodziłam się wyjść za mąż za Szafrańca a potajemnie spotykałam się z lutnistą, do czasu, aż nas złapano.

Ale żadna z tych historii nie może być prawdziwa - nie straszę nocami.

Pamiętasz, istnieję tylko w pamięci - w legendach i nazwach- jestem szczęśliwa, moja historia skoczyła się pomyślnie. Może Ty wymyślisz jej dalszy ciąg? Pamiętaj tylko:

miłość, przyjaźń i wierność musiały pokonać zło,

bo w baśniach, legendach i w życiu, zawsze- prędzej lub później- zwycięża dobro.


Ilustracje:

dobrypoczatek.eu/naklejki-scienne/1016-naklejka-scienna-kwiatowa-dama.html

Rys. Z. Kobyłkowa, Polska - najciekawsze zamki, Izabela i Tomasz Kaczyńscy, 2001 Muza SA

trivago.pl/suloszowa-112036/zamek-grod/pieskowa-skala---zamek-799706/foto-i5566162

millenniumtravel.cz/festivals/participants.php?fest=21